Strona 1 z 1

Kuffdam przemówił :)

PostNapisane: 2009-03-18, 17:37
przez Tavistock
Kilka lat temu John Steven, mlody szkocki didzej i producent, wowczas jeszcze w duecie Kuffdam & Plant, przebojowymi "Summer Dream" i "Dream Makers" niepostrzezenie wdarl sie do klubowej swiadomosci. Niespotykane ujecie wplywow uplifting i energetic w oldschoolowe ramy juz wtedy wydawac sie moglo staromodne. W tym przypadku okazalo sie jednak byc recepta na sukces. "The Ones We Loved" czy "Meltdown" wcale bowiem od tej stylistyki nie uciekaly, powtarzajac wyniki poprzednich singli. Po miesiacach nieobecnosci na rynku wydawniczym Kuffdam powraca, tym razem sam. Pytamy o losy duetu, ale przede wszystkim - o "Network", debiutancki album Szkota w szanowanej wytworni Vandit. Planowany na wiosne ubieglego roku (by przekonac sie o tym zajrzycie chocby na profil MySpace Kuffdama) krazek wreszcie zostal ukonczony.

Ponad rok temu mialem okazje pytac Giuseppe Ottavianiego, ktory podobnie jak ty jest zwiazany z Vanditem, o faktyczny stan duetu Nu NRG. Czytalem, ze w tym wypadku roznicie sie miedzy soba, poniewaz ty nie zerwales wspolpracy z Yiannisem (alias Plant – przyp. red.), decydujac sie tylko na jej tymczasowe zawieszenie ze wzgledu na jego obowiazki rodzinne. Rozumiem, ze w tej chwili nie pracujecie nad nowymi nagraniami?
Wlasciwie sytuacja wyglada nieco inaczej. Wciaz rozwijamy kilka wspolnych projektow. Yiannis mial wziac rowniez udzial w przygotowywaniu albumu, lecz zobowiazania wzgledem najblizszych spowodowaly, iz musial wycofac sie z tych planow. W miedzyczasie postanowilem skoncentrowac sie na moich solowych kawalkach, ktore ukaza sie w Vandicie po publikacji „Network”. Mimo to nadal wspolpracujemy ze soba, ale po prostu z intensywnoscia mniejsza niz dawniej.

Co spowodowalo, ze zdecydowales sie skupic na solowej karierze?
Dlugo rozmawialismy z Yiannisem na temat tego, jak wyobrazamy sobie rozwoj duetu pod wzgledem obciazenia i podrozy zawodowych. Uznalem, ze najlepsza decyzja, jaka moge podjac, jest polozenie wiekszego nacisku na moich indywidualnych dokonaniach. Juz wczesniej samodzielnie komponowalem kawalki i miksowalem, totez pomyslalem, ze warto poswiecic im wiecej uwagi, niz moglem, formujac duet Kuffdam &Plant.

„Burning Up” to pierwszy utwor, jaki moglismy uslyszec od ciebie po dluzszej przerwie. Najpierw trafil na kompilacje „Cream Ibiza” Paula van Dyka, a nastepnie zostal zaanonsowany jako singiel promujacy twoj album. Dlaczego wybrales akurat to nagranie?
Gdy tylko „Burning Up” zostalo ukonczone, wspolnie z ludzmi z wytworni przeczuwalismy, ze sposrod wszystkich albumowych kompozycji najlepiej sprawdzi sie w tej roli. Uwazam, ze to naprawde solidny kawalek, a Paul van Dyk byl nim zachwycony od momentu, kiedy przekazalem go Vanditowi. Jego wsparcie bylo decydujace.

„Burning Up” ukazalo sie z kilkoma ciekawymi remiksami autorstwa Grega Downeya czy Mango. Czy masz wsrod nich swoja ulubiona interpretacje?
Poczatkowo bylem oczarowany wersja Mango i czesto jej sluchalem. Jednak ostatnio siegnalem po remix Starkillers i Austina Leedsa, i to chyba on jest moim ulubionym.
[center]
Obrazek [/center]

Mimo iz „Network” to przede wszystkim efekt twojej indywidualnej pracy, to nie porzuciles stylu, z ktorego dales sie poznac jako czlonek duetu Kuffdam & Plant. Nie sposob oprzec sie wrazeniu, ze zawarles w nim kilka cech wlasciwych trance’owi z lat 90. Czy nie obawiales sie skutkow bycia niejako na bakier z trendami?
Prawde mowiac, nigdy nie zalezalo mi na tym, by podazac za moda. Dosadne i soczyste brzmienia transowe to powod mojej muzycznej egzystencji. Staralem sie wprawdzie zawrzec takze kilka nowych dzwiekow, szczegolnie w „The Last Time” i „Turn Your Hand to This”, ktore sa w pewien sposob zblizone do house’u i electro, lecz wszystko i tak sprowadza sie do trancowej sciany dzwieku jak w „No Way Out”.

Obecnie kolejne albumy popularnych producentow trance sa czesto zdominowane przez nagrania wokalne. Na „Network” wylacznie w „The Last Time” i „The Ones We Loved” odgrywaja one wieksza role. Czy wlasnie w ten sposob postrzegasz trance – jako muzyke przede wszystkim instrumentalna?
Przyznam, ze nie zastanawialem sie nad tym glebiej podczas przygotowywania albumu. Czasem czujesz, ze musisz umiescic partie wokalne, by dopelnic nagranie, czasem nie. To raczej prosty wybor, niz cos co koniecznie nalezy zastosowac, by kawalek osiagnal sukces komercyjny. Byc moze to moja wada, lecz mam wrazenie, ze muzyka nie potrzebuje slow.

Album zaczyna sie nieznanym dotad remiksem „Summer Dream”. Czy to twoja wlasna interpretacja, czy tez powstala przy udziale Planta?
Kazde z nagran na swoj sposob traktuje jak nasze wspolne. Yiannis chcial poswiecic wiecej uwagi zyciu rodzinnemu oraz zawodowemu na Cyprze. Praca w studio ma dla niego charakter drugoplanowy, wiec przygotowujac album zaczalem od wcielenia moich wlasnych pomyslow, z realizacja ktorych nosilem sie od dawna. Jednym z nich byla wlasnie chilloutowa wersja „Summer Dream”, ktora chodzila mi po glowie bardzo dlugo. Melodia po prostu zaslugiwala na taka aranzacje i jestem szalenie zadowolony z efektu koncowego.

W „The Last Time” mozemy uslyszec wokalistke Lo-Fi Sugar, Heather Pollock, ktora wczesniej spiewala w nagraniach Paula van Dyka i grupy Starchaser.
Tak, skontaktowalem sie najpierw z Vanditem, ktory porozumial mnie z Heather. Wiesz, trudno znalezc dobre wokalistki, zatem pomoc ze strony wytworni byla bardzo wartosciowa, bo juz chwile pozniej moglem przekazac Heather moj pomysl. To swietna dziewczyna i milo wspominam wspolprace z nia. Wlasnie koncze kolejny utwor, w ktorym wspierala mnie wokalnie. Powinien ukazac sie w ciagu kolejnych miesiecy.

„Network” reprezentuje dwa oblicza trance’u: najpierw bardziej progresywne, a nastepnie upliftingowe i energetyczne. Ktory z nich jest ci blizszy?
Z pewnoscia ten drugi z nich. To na nim wychowywalem sie poprzez lata, totez kocham go najmocniej. Kazdy dobry set czy impreza potrzebuja jednak odpowiedniego zbudowania klimatu, progresji i flow, ktore zabiora cie w podroz od poczatku do konca. To wlasnie staralem sie osiagnac tworzac taka strukture albumu.

Czyli to polaczenie odzwierciedla takze sposob, w jaki budujesz swoje wystepy na zywo…
Wlasnie tak. Jak mowilem wczesniej, dobry set nie zaczyna sie tak po prostu na 140 BPM i konczy w tym samym stylu. Powinien porwac cie ze stanu poczatkowego i zainteresowac na tyle, abys poczul plynne przejscie od rozpoczecia do samego konca. W ten sposob pracowal moj umysl podczas ukladania kolejnosci nagran. To chyba zaburzenie obsesyjno-kompulsywne (smiech).

Albumy trancowych artystow sa czesto krytykowane ze wzgledu na brak zroznicowania badz przewidywalnosc. Jak starales sie z tym walczyc?
W prace nad „Network” wlozylem duzo serca i uczucia. Jestem dumny z rezultatu, wiedzac, ze staralem sie stworzyc wspaniale melodie, dzwieki, zachowujac odpowiednia rozmaitosc. Oczywiscie inni moga komponowac utwory, ktore nieustannie beda brzmialy identycznie, lecz to nie dla mnie, nie w moim stylu. Mam nadzieje, ze pozostali moga to potwierdzic.

„Network Jam” zaskakuje typowo psytrancowym bitem i tempem. Czy chcialbys stac sie bardziej rozpoznawanym w tym srodowisku?
Wspaniale byloby wydac kilka kolejnych kawalkow w tym wlasnie klimacie. Psytrance odgrywal znaczaca role w moich setach w ubieglym roku, a „Network Jam” to wlasnie proba moich umiejetnosci na tym muzycznym polu.

Pozostanmy jeszcze przy psytransie… Podczas swojej audycji „Club Damage” rowniez czesto siegasz po utwory reprezentujace ten gatunek muzyczny. Czy traktujesz to jako rodzaj ucieczki przed komercjalizacja trance’u, droge, ktora powinna obrac wiekszosc didzejow transowych?
Wow, naprawde niezle sie przygotowales, bo udalo ci sie dobrze mnie tu podsumowac. Dzwiek psy konkretnie mnie nakreca, a w dodatku znajduje wiele kawalkow, ktore swietnie zgrywaja sie z transowym brzmieniem, jesli chodzi o tempo i flow. To pozwala mi zachowac odrebnosc wzgledem wiekszosci didzejow, ale kierowalem sie tu przede wszystkim zamilowaniem do dzwiekow i struktury psytrancowych utworow.

Album zamykaja dwa wczesniej wydane utwory – „The Ones We Loved” i „Dream Makers”. Dlaczego wybrales wlasnie te kawalki zamiast innych, mniej znanych pozycji?
„Dream Makers” i „The Ones We Loved” byly tak wielkimi hitami, ze trudno byloby mi je pominac podczas przygotowywania albumu. Majac to na uwadze, wrocilem do pracy nad nimi, zmieniajac nieco aranz „The Ones…” i eksponujac ostrzejsza, mocniejsza linie basu w „Dream Makers”. Te dwa nagrania byly kluczem do tego, co robie obecnie, wiec musialy znalezc sie na „Network”.

Nie obawiasz sie reakcji fanow na zamieszczenie tak dobrze znanego materialu?
Nie pozostaje mi nic innego, jak powiedziec, ze ten album to dla mnie odzwierciedlenie pozycji, w ktorej obecnie sie znajduje. Bez tych nagran nie byloby to mozliwe, zatem chcialem je na nim zawrzec. Zgadzam sie, ze to stary material, ale postanowilem nad nim ponownie popracowac, dbajac o to, by znow brzmialy aktualnie. Mam nadzieje, ze kazdy bedzie cieszyl sie nimi na nowo.

Nad „Network” spedziles ponad rok, lecz sa rowniez producenci, ktorzy nie kryja, ze nagrali album zaledwie w ciagu miesiaca badz dwoch. Co o tym sadzisz?
Jestem pewien, ze sa zdolni to zrobic w tak krotkim okresie. Ja jednak pracuje w pelnym wymiarze godzin, a muzyka to dla mnie pasja. Niekiedy brakuje mi czasu, by poswiecic jej tyle uwagi, ile bym chcial, przez co niektore projekty realizuje dluzej. Wciaz priorytetem jest zarobienie na utrzymanie, a muzyka wypelnia mi czas wolny. Wolniejsze tempo prac w studio nie martwi mnie tak dlugo, jak koncowy rezultat pozwala mi cieszyc sie nim na zawsze.
Obrazek
Jonas Steur niegdys otwarcie przyznal, ze jego debiutancki album mial byc przepustka do trancowej pierwszej ligi. A jak ty upatrujesz role „Network”?
Trudno zrobic przelom w gatunku muzycznym, w ktorym praktycznie wszystko zostalo juz wczesniej dokonane. Dopoki nie wprowadzisz wlasnego stylu, co – powiedzmy szczerze – zdarza sie niewielu, mysle, ze podbicie swiata to prawdziwe wyzwanie. Mam nadzieje, ze uda mi sie wydawac na tyle interesujaca muzyke, ze skloni ona ludzi do czestego zagladania na moje wystepy, dobrej zabawy badz wywola u nich dreszcze. Jesli przynajmniej czesc z tych zyczen sie spelni, bede usatysfakcjonowany z mojej pracy.

Jakie sa twoje plany na przyszlosc? Czy zastanawiales sie juz nad kolejnym singlem z plyty? Ktory twoim zdaniem ma najwiekszy potencjal interpretacyjny?
W tej chwili jestem zajety trasa promujaca album i nie moge sie doczekac, kiedy bede mogl zaprezentowac kolejne kawalki. Jezeli chodzi o nastepny singiel, to rozmawialem juz z Vanditem i uwazam, ze „The Last Time” mogloby sprawdzic sie w tym charakterze, ale i „No Way Out” zostalo wspaniale odebrane, wiec sprawa nie jest jeszcze zamknieta. Na pewno dam wam znac!

Wywiad dzieki uprzejmosci ftb.pl